Zaproszenie na trzydniową wyprawę w Góry Świętokrzyskie jest
kuszące, ale nie realne. Powód dość prosty, brak czasu na wyrwanie kilku dni z
bieżących zajęć, oraz braki w wyposażeniu. Nie posiadam jeszcze namiotu i kilku
drobiazgów przydatnych podczas dłuższych wyprawach. Postanowiłem, że je uzupełnię
zimą. Tym bardziej, że nasze przyszłoroczne plany obejmują wyprawę wzdłuż
polskiego wybrzeża. Ale o tym jeszcze usłyszycie.
Wojtek nie jedzie sam, rusza z nim kolega Mariusz. Jeździł z
Wojtkiem na długo przed tym nim ja złapałem bakcyla. Mój akcent podczas ich
wyprawy będzie zaledwie epilogiem, by rozwinąć się w osobistą jednodniową
przygodę.
Ten wyjazd to dobra okazja by pojechać z chłopaki przez
pierwsze 40 – 50 km i poznać Mariusza. Spotykamy się nad zbiornikiem Pogoria 3.
Gdy jeszcze nad wodą unosi się poranna mgiełka, my ustawiamy się do startowej
fotki.
I poszli. Obawiałem się, że narzucą tempo i pozostanę daleko
z tyłu. Moje obawy są nieuzasadnione, albo oni są wyrozumiali, albo ja nabrałem
kondycji, daję radę. Nasz pierwszy wspólny cel to Ogrodzieniec. Kluczowe
miejsce na Szlaku Orlich Gniazd. Nie będę opisywał historii, o tym powie wam więcej
Wikipedia. Zawsze staramy się wybierać drogi pewne, ale mniej ruchliwe. Dojeżdżamy
do Łaz, zbiega się to z otwarciem nowej fontanny. Bardzo nowoczesna, ale jakoś
mało wkomponowana w charakter tej miejscowości. Myślałem, że przy fontannie, na
ławeczce powinno się odpoczywać, ale nie tutaj, przeszkadza w tym zbyt głośny,
a przez to dokuczliwy szum wody.
Dalej Rokitno Szlacheckie i Ogrodzieniec, nie dojeżdżamy do
Zamku, skręcamy do miejsca gdzie możemy odbudować utratę energii i nawet
odłożyć coś na dalszą drogę. Ale zdjęcia to co innego, tylko z Zamkiem w tle.
Dojeżdżamy do Pilicy, to koniec wspólnej podróży. Wojtek i
Mariusz kierunek Kielce, ja kieruję się na Klucze. Moim celem jest Góra
Czubatka, punkt widokowy na okolice z piękną panoramą pustyni i lasów
błędowskich. Droga nie należy do najłatwiejszych wiele stromych podjazdów
wysysających ze mnie sporo sił. Pogoda nie jest już tak upalna, a droga przez
lasy przynosi sporo potrzebnego przy takim wysiłku chłodu. Mimo wzniesień,
trasa wspaniała!
Widok z Czubatki robi wrażenie! Myślę, że niewiele w Polsce
znajdziemy takich miejsc.
Wracam drogą, która należy do wymarzonych dla rowerzysty.
Dość, że spokojna, to do tego cały czas z lekkiej górki i prawie cały czas w
cieniu pięknego lasu. Tak dojeżdżam do przyjaciół w Laskach. Adam rusza ze mną
przez chwilę w dalszą drogę wyprowadzając mnie na drogę do Okradzionowa. Nie
mogę się powstrzymać by nie uwiecznić tego starego młyna.
Zajrzałem
do mojej aplikacji OsmAnd by zobaczyć, czy mogę ominąć centrum Dąbrowy.
Odkrywam fantastyczną drogę przez Łękę. Nieważne, że zrobię 2 albo 5km więcej.
Liczy się fajna, spokojna trasa dająca rowerzyście maksimum satysfakcji i tak
właśnie było. Słuchając jednej ze stacji radiowej docieram do Pogrii 3. Stąd
startowaliśmy i tu postanawiam zrobić sobie chwilę przerwy siadają na ławeczce z
widokiem na to co lubię. wodę. Nie mogę się doczekać wyprawy nad morze.
Zauważam, że nie jestem zmęczonyJ.
Licznik w bramie domu wskazał 124,5km. Podczas tej podróży przejechałem pierwszy 1000km na nowym rowerze.
Jak zwykle było wspaniale. Żal może tylko jednego, nie ma mnie z Wojtkiem i
Mariuszem. Oni gdzieś daleko docierają do miejsca na nocleg. Może kiedyś Wojtek
opisze swoją przygodę w Górach Świętokrzyskich?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz